f·p·p · p·r·o·d·u·c·t·i·o·n·s   GRY | SERWERY GIER | BANNERY
 



 
 
 





  f·p·p · j·e·d·i ·k·n·i·g·h·t | Aluno: Ziemski S...

Twórczość

Aluno: Ziemski Sith

Część pierwsza:

Pewnego wakacyjnego dnia usłyszałem w wiadomościach, że zbliża się statek kosmiczny, nikt nie był w stanie w to uwierzyć, dopóki ja jak i miliardy ludzi nie zobaczyli tego na własne oczy. Kamery umieszczone na satelitach ziemskich pokazywały nam jak wygląda ten statek. Był on naprawdę wielki, oglądając ten statek w tv było widać tylko szarą konstrukcje z białymi światłami, nikt nie mógł uwierzyć w to co widział, jednak w ogóle się tym nie przejmowałem. Poszedłem ze znajomymi jak co dzień na basen popływać, poszaleć, poskakać i oczywiście powrzucać się do wody. Na basenie było jak zwykle, czyli zajebiście się każdy bawił i jak zwykle siedzieliśmy od jedenastej do dziewiętnastej, poznaliśmy parę nowych fajnych dziewczyn z którymi bawiliśmy się świetnie jednak większość czasu spędziłem ze starymi koleżankami, co po dłuższym zastanowieniu błoto najmądrzejsza rzeczą, którą w życiu zrobiłem, lecz jeszcze nie powiem dlaczego. No i oczywiście jak to bywa w wakacje zakochałem się w jednej z nich. Miała na imię Monika i była niska blondynką z piwnymi oczkami, niejeden by chciał z nią być lecz, jeszcze tego samego dnia zaczęliśmy ze sobą chodzić, było mi z nią dobrze. Poszliśmy razem pływać, dużo rozmawialiśmy jednak nie pozwoliła się pocałować, mówiła ze to dopiero pierwszy dzień i że nie powinniśmy, wiec przystopowałem, nie mogłem pocałować, wiec tuliłem jak najczęściej. Zauważyłem nawet, że Monice to się spodobało i też sama podchodziła się przytulić, nieraz wykorzystywała sytuacje by mnie wrzucić do wody, podchodzi tuli się i zaraz jestem cały mokry, gdy wychodziłem z wody po wrzuceniu zobaczyłem, że Monikę złapało już parę innych typów i chcieli jej zrobić huśtawkę lecz jak na chłopaka przystało podszedłem do nich i powiedziałem by przestali, na szczęście niebyło komplikacji i posłuchali się, bawiliśmy się cały dzień ze sobą jednak do pewnego momentu wszystko było ok.. Podeszło do niej trzech starszych chłopaków mówiąc ze jest super laską troszkę mnie to zdenerwowało, jednak nie dałem po sobie poznać nic po chwili mnie odepchnęli i chcieli ją wrzucić do wody krzyknąłem „NIE” i prosiłem by tego nie robili lecz mnie nie posłuchali rzuciłem się na jednego z nich. Udało mi się go uderzyć z jakieś dwa razy lecz jego koledzy mnie zaatakowali, starałem się bronić jak tylko potrafiłem jednak ich było trzech a ja sam i nie ukrywam że dostałem takie baty jak nigdy, nie byłem w stanie nawet się podnieść, jednak Monika stała obok i powiedziała tylko „i na co Ci to było głuptasie” i dostałem całuska w policzek, dopiero teraz pojawili się koledzy i zanieśli mnie do punktu sanitarnego. Ratownik stwierdził wstrząs mózgu złamanie prawej ręki i powiedział „Karetka już jedzie” zrobiło mi się słabo i zemdlałem. Obudziłem się w szpitalu gdzie siedziała obok Monika i trzymała mnie za rękę, po otworzeniu oczu zobaczyłem uśmiech na jej twarzy, po chwili ciszy głupio zapytałem się gdzie ja jestem i dostałem szybką odpowiedź „w szpitalu”. Próbowałem wstać, lecz jeszcze nie czułem się na siłach, jedyne co poczułem to ogromny ból. Znalazłem resztkę sił i udało mi się posunąć bardziej na bok, by Monika mogła się położyć obok, nawet nie zdążyłem nic powiedzieć, a już czułem jak się kładzie obok, jednak zbliżała się już godzina osiemnasta wiec pora wizyt zamknięta. Zrobiło mi się smutno jak nigdy, przed wyjściem Monika powiedziała „Jutro tez przyjdę Misiaczku ,spij dobrze” i całusek na pożegnanie dostałem.

Część druga:

. Tej nocy nie mogłem spać, co mi się udało zasnąć to widziałem ten statek, starałem myśleć tylko i wyłącznie o Monice jednak wizja statku była silniejsza. Cos usłyszałem, na zewnątrz jednak nie mogłem podejść bo byłem cały potłuczony, nie musiałem długo czekać by się dowiedzieć co jest za oknem, kolega z Sali powiedział mi że to jakiś pojazd kosmiczny wielkości cztero piętrowego bloku, usłyszałem też że wyszło z niego z jakiś trzydziestu ludzi ubranych w białe kombinezony oraz dwadzieścia zakapturzonych postaci, ja jak i kolega z Sali zaczęliśmy się bać, nie byłem w wstanie nawet uciekać, usłyszałem głos zza drzwi „to tutaj, nareszcie go odnaleźliśmy” do Sali weszło kilkoro zakapturzonych postaci bałem się niesamowicie, po chwili poczułem jak podnosi mnie jakaś siła, ale nie czułem by ktoś mnie dotkną, zakapturzone postaci wyszły przodem ja bezwładny leciałem za nimi wleciałem do statku i wylądowałem spokojnie na podłodze, po czym statek ruszył. W kilka minut dolecieliśmy do tego dużego statku (Statku Matki). Było tam więcej tych zakapturzonych postaci oraz ludzi w białych kombinezonach, jeden z zakapturzonych postaci powiedział że jestem w ciężkim stanie i by mnie zabrali do laboratorium leczniczego, wsadzili mnie nagiego do jakieś kopuły dając maskę do oddychania, przylepiając jakieś diody do ciała i zalali mnie wodą, natychmiast usnołem nawet nie wiem ile spałem, po przebudzeniu, woda zaczeła opadać oraz diody się odklejać, samodzielnie zdjąłem maskę i powstałem już na mnie czekało kilka zakapturzonych postaci z ubraniem które miałem na siebie włożyć, po przebraniu poszedłem za nimi gdzie była wielka sala i ktoś siedzący na tronie, głos tej osoby mnie przeraził, ale nie dałem po sobie poznać, ale głos kontynuował bym się nie bał, to mnie bardzo zaskoczyło Ktoś siedzący na tronie przedstawił się jako Darth Sidious, ja natomiast odpowiedziałem cichym głosem Adrian, Darth Sidious prosił mnie bym na niego mówił Palpatine przy obcych, pokiwałem tylko głową że się zgadzam, Palpatine powiedział że czeka mnie dużo pracy treningu i historii o mnie samym oraz o moim ludzie. Zrobiłem tylko głupia minę, Palpatine odrzekł bym się nie krzywił że zaraz wszystko zrozumiem, Gdy wyszliśmy z tej wielkiej Sali przechodziło obok nas wiele tych zakapturzonych postaci zapytałem się kim oni są, natychmiast dostałem odpowiedź że są oni narodem Sith, i ja też do nich na leże, szybko odpowiedziałem że to jakaś pomyłka, jednak coś zaczęło się we mnie zmieniać, ale nie wiedziałem co. Darth Sidious zaprowadził mnie do dziwnego pomieszczenia po czym odrzekł że tu będę się szkolił oraz przypominał, na początku wytłumaczył mi kim jestem i jak znalazłem się na Ziemi a brzmiało to dokładnie tak „Tysiące lat temu Rasie Sith groziło wielkie niebezpieczeństwo oraz wyginięcie z rąk Jedi, Jedi było coraz więcej ale za to ciemna strona coraz silniejsza Jedi wyczuwali wszędzie ciemna stronę mocy, Jedi wiedzieli że prędzej czy później ich zniszczymy ponieważ ich nienawidzimy więc postanowili nas uprzedzić złamali zasade swej religii oraz swojego honoru i zaczęli nas atakować broniliśmy się dzielnie oraz zabijaliśmy Jedi jednym po drugim ale pojawił się konwój najpotężniejszych Jedi wiedzieliśmy że przegramy ale walczyliśmy dzielnie, stanąłeś u boku mojego przodka i walczyliście do ostatniej kropli krwi nawet najpotężniejsi Jedi nie mogli się wam oprzeć, was było dwóch a ich dwudziestu pokonaliście wszystkich jednakże byliście w ciężkim stanie, Ciebie wysłaliśmy na Ziemie a mojego dziada na druga stronę wszechświata jednak jego kapsule zniszczono zanim zdążyła opuścić planetę’.

Część trzecia:

Nie wiedziałem co mam powiedzieć pozostało mi tylko powiedzieć „ to jest jakaś pomyłka nie jestem Sith jestem zwykłym człowiekiem mam tylko 16 lat urodziłem się w Polsce i że niema szans bym był jakimś wielkim Sith” Palpatine odrzekł wiedzieliśmy że nic nie będziesz pamiętać więc będziemy Cię szkolić od nowa, odparłem niechętnie ok. Palpatine powiedział też że zbliża się druga wojna między Sith a Jedi i muszę im pomóc, byłem całkowicie zmieszany tym wszystkim przypomniała mi się Monika i zaraz zrobiło mi się smutno. –„ NIEMYŚL O NIEJ ONA JEST TWĄ SŁABOŚCIĄ JEDI MOGĄ TO WYKORZYSTAĆ ZAPOMNIJ O NIEJ!!!!” odpowiedziałem że to niemożliwe, że nie potrafię o niej zapomnieć,-„ już my się postaramy byś zapomniał” nic już nie powiedziałem Usłyszałem jeszcze tylko że od jutra rozpoczynam trening. Podczas tej nocy miałem dwa sny jeden pokazujący mi Monikę a drugi pokazał mi opowieść Dartha Sidious-a . Rano obudził mnie jeden z Sith i nakazał iść na trening, więc poszedłem czekało na mnie parę głazów oraz kilku Sith, wpierw kazali mi się uspokoić i nie myśleć o czymkolwiek więc tak też postąpiłem, po chwili zawiązali mi oczy jakąś chustą, nie wiedziałem czemu to ma służyć do momentu gdy wyczułem to całe pomieszczenie, Sith wyczuli we mnie to co się dzieje i powiedzieli bym teraz podniósł ten kamień, postanowiłem wpierw podnieść ten najmniejszy wyczułem go lecz nie mogłem go podnieść po kilku minutach próby podniósł się na parę centymetrów, lecz po chwili kamień upadł a ja leżałem na ziemi cały zlany potem nie mogłem się ruszyć Sith podeszli do mnie i pomogli wstać jedne z nich powiedział że wszystko źle że użyłem jasnej strony mocy że użyłem mocy Jedi, Sith odrzekli że jutro będziemy kontynuować i że nie będą tacy delikatni jak dziś. Odpowiedziałem i słusznie tak powinno być, widziałem we śnie opowieść Palpatine i uświadamiam sobie z każdą chwila że jestem Sith że jestem chodzącym złem moja siłą jest nienawiść, jednak ja nikogo nienawidziłem więc nie mam tej siły jaką powinienem mieć, powiedziałem to Palpatine, na co odrzekł „Znienawidź na początku Jedi potem innych Sith, mnie aż w końcu znienawidzisz wszystkich nawet tę Monikę. Odpowiedziałem „postaram się” poszedłem spać, i znów te dwa sny tym razem jakieś dokładniejsze, widziałem Monikę parę lat starszą już do niej podbiegałem i zobaczyłem drugi sen o wojnie, widziałem czyjąś śmierć, we wszystkich Sith wzrósł gniew gdy podchodziłem do tego ciała, gdy nagle się obudziłem cały zlany potem, na szczęście na statku wiedzą co to łazienka więc poszedłem się wykąpać i cały czas myślałem nie o Monice lecz o tym ciele przy który, zgromadziło się pełno Sith, po kąpieli udałem się na trening tym razem zły i troszkę przerażony wiedziałem że muszę się udać do Palpatine na rozmowę , jednak czekał na mnie trening zdenerwowałem się ten sen mnie przeraża bałem się też zamiast podnieść ten kamień to go skruszyłem Sith w końcu zobaczyli to co chcieli spodobało mi się to i nawet się nie zmęczyłem tym razem podniosłem drugi kamień i go skruszyłem dopiero pięć metrów na ziemią. Sith odpowiedzieli „nareszcie” kazali mi zdjąć chustę i się poważnie skupić , tak też zrobiłem, dali mi tę broń która mi się śniła był to…

Część czwarta:

To „MIECZ ŚWIETLNY” jedyna szlachetna i godna Sith broń gdy miałem ją w ręce to ją włączyłem wystrzelił czerwony strumień światła pomachałem nią delikatnie troszkę, Sith uruchomili kule która miała we mnie strzelać a ja miałem się bronić i zniszczyć poprzez miecz, Kula zaczęła strzelać do mnie odbiłem każdy atak jednak poczułem jakiś ból w plecach, strzeliła do mnie druga kula Sith kazali mi uważać, i się skupić powiedzieli też że nie będę walczył z jednym tylko wieloma przeciwnikami, poprosiłem o jeszcze jedną próbę zakryli mi oczy i kula zaczęła atakować odbijałem wszystkie pociski zauważyłem druga kule wiec musiałem się bronić szybciej i zwinniej jednak to nie koniec Sih wypuścili trzy kolejne razem pięć kul broniłem się jak tylko mogłem kule strzelały niemal jednocześnie, ze trzy razy mi się nieudało odeprzeć ataku bardzo mnie bolały ręce od machania tym mieczem i nogi od pocisków mój gniew się zwiększył znienawidziłem tych Sith po prostu się znęcali nade mną odbijałem wszystkie pociski nie tym razem gdzie byle odbić tylko każdy pocisk wracał do tej kuli z która go wystrzeliło lecz to nie koniec przestałem czuć ból i przeciąłem w pół wpierw jedną potem drugą i tak zniszczyłem wszystkie kule dopiero gdy schowałem miecz padłem znów na ziemie nie mogąc się ruszyć a co dopiero podnieść się, Sith powiedzieli że bardzo dobrze, że ich zaskoczyłem pozytywnie oczywiście, poprosiłem ich by mnie zanieśli do Palpatine, Ci Sith mnie wyśmiali kazali mi iść i radzić sobie samemu powiedzieli że jestem Sith a nie jakimś marnym Jedi, poczułem się upokorzony natychmiast wstałem i poszedłem do Palpatine pomówić o moim śnie, Palpatine odrzekł mój młody uczniu zobaczyłeś przyszłość- Niemożliwe-Ależ tak, możliwe taka jest potęga mocy, jednak przyszłość da się zmienić i musisz wiedzieć że przyszłość zawsze ma coś do powiedzenia.- Zapamiętam Mistrzu Sidious.- Mój młody uczniu widziałem dziś jakie postępy zrobiłeś jutro będę Cię osobiście uczył jak władać ciemną stroną mocy- Dobrze Mistrzu, Mistrz powiedział jeszcze tylko bym poszedł coś zjeść i kładł się spać ponieważ jutro będę miał ciężki dzień, po uczcie poszedłem spać znów te dwa sny jednak teraz użyłem umiejętności które nauczyłem się w domu czyli koncentracja i uspokojenie ducha, znów widziałem Monikę trochę starszą na oko z jakieś dwadzieścia pięć lat, podszedłem do niej lecz ona mnie odepchnęła krzyczała cos w stylu odejdź nie chcę Cię znać , odejdź z mojego życia, poczułem ogromny żal oraz smutek i gniew był już duży, nagle pojawił się drugi sen znów widziałem grono Sith, czułem ich gniew i udało mi się podbiec do nich zobaczyłem nie jedno ciało lecz dwa było to ciało Mistrza i przy bliższym spojrzeniu kogoś wyglądającego jak ja tylko że może kilka lat starszego poczułem się tak jakby we mnie piorun trzasną, pomyślałem "to ja, to ja jestem martwy" poczułem niewyobrażalny strach oraz gniew i znów myślenie "a co jeśli będę musiał dokonać wyboru między powrotem na Ziemie do Moniki a wojna z Jedi i swoją śmiercią, chyba każdy na statku wyczuł moją moc, i nie mógł zasnąć, w końcu się obudziłem znów cały zlany potem

Część piąta:

Gdy znów poszedłem się wykąpać, byłem szczęśliwy wiedziałem że dziś będę miał swój wielki dzień, nauczę się posługiwać mocą ciemnej strony, ubrałem się i poszedłem na trening Mistrz Sidious już na mnie czekał, odrazu kazał podnieść mi kamień zrobiłem to bez problemu, Mistrz odparł dobrze, teraz zaczniemy od rzeczy podstawowych, podnosić kamienie potrafisz oraz kruszyć władać mieczem też, teraz ponów swój gniew do swych nauczycieli mocy, od razu gdy ich zobaczyłem byłem wściekły, znów wyczułem całe pomieszczenie i mistrz kazał mi być zaraz na drugiej stronie sali, tek tez zrobiłem pobiegłem tak szybko że zaraz byłem na drugim końcu, miałem kilka godzin na udoskonaleniu tej techniki do perfekcji, udało mi się poruszałem się bardzo szybko, Wyczułem zadowolenie i Mistrza, ale to nie koniec, Mistrz powiedział że skoro umiem szybko biegać to i pewnie umiem wysoko skakać, to prawda skoczyłem bardzo wysoko, Mistrz odrzekł że doskonale teraz będę uczył się dusić siłą woli,-„ok.” to było dla mnie bardzo trudne cały tydzień mi zajęło nauka tej mocy ale udało mi się, po tygodniu nauki z duszeniem nastał czas na pioruny, uczyłem się już ich dwa tygodnie i nadal nic, po prostu nie potrafiłem, lecz na pewnym treningu walki z mieczem walczyłem jednym z Sith tak bardzo mnie upokorzył czułem ogromny gniew, Wystawiłem rękę w gniewie i wystrzeliłem strumień piorunów tak potężny że Sith nie dał sobie z nimi rady i się spalił Mistrz, oglądając to wstał i powiedział że dobrze o to chodziło, niebyło mi żal tego Sith-a wręcz przeciwnie cieszyłem się że go zabiłem, po tym zdarzeniu zrozumiałem jakie to jest proste i przyswojenie mi reszty mocy zajmowało tylko chwilkę, byłem „wielki” lecz nauka na statku mocy na statku zajęła mi w sumie dwa lata, ale było warto, po tych dwóch latach stałem się prawą ręką mojego mistrza który był już Imperatorem. Po tych dwóch latach musiałem stworzyć swój własny miecz świetlny, znałem swoją przeszłość więc chciałem by mój miecz się wyróżniał, więc sam zrobiłem rękojeść, sam znalazłem kamienie i przewody oraz baterie by go zrobić, robiłem ten miecz dzień i noc przez trzy miesiące ale zrobiłem najtrudniejsze było przepełnić kamień nienawiścią oraz złem, ale udało mi się to, cieżkie też było by po włączeniu miecza moja rękojeść świeciła na niebiesko ale z tym także się uporałem, Mój mistrz chciał zobaczyć mój miecz więc mu go dałem na chwile, miecz mój był cały przepełniony złem oraz nienawiścią tak skonstruowany że tylko jego twórca, czyli ja mógł go włączyć, gdy to zrobiłem zamiast czerwonego ostrza miecza pojawił się czarny, to dlatego że kryształy poprzez moją nienawiść stały się czarne, w tym Momencie wyczułem strach u wszystkich Sith włącznie z moim Mistrzem, Mistrz tylko odpowiedział że się nie mylił że jestem tym Sith którego szukał całe życie, Mistrz był już pewien że mogę lecieć na misje.

Część szosta:

. Moją pierwszą misją było przekonanie króla handlowców by służył mojemu panu, więc poleciałem na jego statek, wiedzieli o mej wizycie i był komitet powitalny który kompletnie olałem, jednak na statku wyczułem że obserwuje mnie dwójka Jedi, po chwili dokładnie ich zlokalizowałem po wyjściu z hangaru, użyłem swej szybkości i zaraz byłem obok nich, Jedi się szybko zorientowali że jestem i włączyli swoje miecze, ja tego nie zrobiłem, po prostu zaatakowałem, kilka sekund i Jedi leżeli na ziemi, kilka kopów i uderzeń wystarczyło by powalić Jedi, jednak oni wstali i zaatakowali mnie , atakowali niemal jednocześnie ale ja byłem szybki i bez problemu unikałem ciosów, znudziła mi się ta zabawa złapałem obydwóch Jedi za ręce i tak pokierowałem ich rękami że przecięli się nawzajem tracąc ręce które zaraz leżały na ziemi, pojawił się oddział szturmowców, i ich zamkną w celi, nie zapomniałem o swoim zadaniu i udałem się do Króla handlowców przedstawiając mu warunki, albo podpisze kontrakt i będzie służył memu Panu, albo zginie od razu i cały statek z towarem zostanie zniszczony, Król odparł że się zgadza służyć memu Panu, to było proste zadanie, lecz nie opuściłem statku poszedłem do celi odwiedzić Jedi, bez problemu dostałem się do tej celi by z nimi pogadać, pierwsze moje pytanie brzmiała „co tu robią i kto ich przysłał” na początku nie chcieli nic mówić więc ich zmusiłem piorunami wytrzymali tylko z jakieś dziesięć sekund i zaczęli wszystko mówić, szpiegują przemytników i handlowców, podziękowałem i zabiłem ich piorunami, opuściłem statek i wróciłem na statek mistrza, opowiedziałem mu wszystko, Mistrz na to odpowiedział pytając się mnie jak mam na imię odpowiedziałem że Adrian, mój mistrz kazał mi przybrać nowe imię i bym sobie wymyślił jakieś, zastanawiałem się tylko chwilę, przypomniały mi się butle do samochodów z podtlenkiem azotu by było lepsze przyśpieszenie, butle te nazywają się „Nitro” ale coś musiałem jeszcze dodać postanowiłem się nazywać „ Lord Nitron” na to mistrz odpowiedział że to jest bardzo ciekawe ponieważ ten Sith którego szukał tak właśnie się nazywał, moją kolejną misją było udanie się z moim Mistrzem do Senatu na rozmowy,

Część siodma:

Gdy dolecieliśmy do Nowej Republiki na ten senat wyczułem mnóstwo Jedi, Mistrz mówił bym się teraz do niego zwracał Senatorze Palpatine i nie ukrywaj się przed Jedi bądź sobą-„ dobrze Mistrzu” gdy wylądowaliśmy wszyscy Jedi się na nas patrzyli jednak szliśmy dalej, wyczułem kilka naprawdę wielkich mocy, Zapytałem się Mistrza kim oni są Mistrz odrzekł że Yoda .Dooku, Anakin Skywalker jego syn i córka Luke i Leia, Kyle Katarn i że reszty nie zna byli silni, ale się nie bałem, po obradach postanowiłem się przejść zaczepił mnie Luke z Kylem, pytając się co tu robie, odpowiedź moja była bardzo szybka „odejdź marny Jedi lub zostaniesz zgładzony” Luke i Kyle wyciągnęli miecze, wiedziałem że tak łatwo mi nie pójdzie jak z tamtymi Jedi na statku króla więc wyciągnąłem i włączyłem swój miecz wyczułem lęk w nich który sprawiał że staje się silniejszy zaatakowałem bronili się dzielnie, walczyli lepiej niż myślałem, czułem jak słabną w tym momencie pojawił się Yoda który kazał zaprzestać walce jego Jedi posłuchali ja nie musiałem ale też wyłączyłem swój miecz, wyczułem wielkie obawy i Yody , Kyle i Luke ledwo co trzymali się na nogach jednak ja nie czułem zmęczenia, jedyne co do nich jeszcze powiedziałem to by przekazali reszcie Jedi że Lord Nitron powrócił i jest w pełni sił. Poszedłem dalej lecz jeszcze zdążyłem usłyszeć jak przekazali me słowa Yodze, i odpowiedz Yody że tego się najbardziej obawiał, po drodze spotkałem swojego mistrza który kazał mi wsiadać na statek tłumacząc się że musimy lecieć. Mistrz był na mnie wściekły czułem to, ale niczego nie żałowałem, pełniłem wiele misji zabijając innych, rozmawiając oraz negocjując wciągu pięciu lat mych misji dyplomatycznych zabiłem dokładnie trzy tysiące Jedi i byłem z siebie zadowolony, jednak udało mi się zatęsknić za Moniką, uświadomiłem sobie że minęło już prawie osiem lat odkąd zostałem porwany, musiałem szybko zapomnieć o wszystkim ponieważ zacząłem wyczuwać kolejnych Jedi, kilka set kilometrów stąd, niebyło to dla mnie problemem polecieć statkiem do nich gdzie zabiłem ich wszystkich nie dając możliwości nic powiedzieć, wróciłem na statek i poleciałem do centrum wszechświata, do Stolicy kanclerzy oraz Jedi, na planecie się roiło od nich ale ja wiedziałem że ciemna strona jest ze mną zawsze i wszędzie więc poleciałem, Niechciałem zbyt wielu kłopotów więc zatrzymałem się na dachu budynku siedziby Jedi

Część osma:

Gdzie czekało na mnie paru żółto dziobów grzecznie im powiedziałem że musze pogadać z Mistrzami Jedi i że nie chce ich zabijać nie posłuchali mnie więc stracili życie niemal natychmiast w środku czekało na mnie kilkunastu żołnierzy wystrzeliłem kilka piorunów i po sprawie szedłem bardzo wolno by kamery mogły mnie zauważyć wyczułem obecność Jedi dokładnie pod moimi nogami no więc doszedłem do schodów i zacząłem schodzić czekało tam na mnie kilkunastu żołnierzy, zobaczyłem że na końcu korytarza jest okno więc ich odepchnąłem wszyscy wylecieli za okno drzwi do pokoju Jedi same się otworzyły gdy wszedłem drzwi się zamknęły i usłyszałem głos Yody że się mnie niespodziewani i że jestem bardzo odważny skoro się tu zjawiłem, powiedziałem tylko że jestem w tej chwili nastawiony pokojowo i że nie zaatakuję ich że mogą czuć się bezpiecznie, chciałem z nimi pogadać wszyscy byli spokojni i wyczuwałem coś zupełnie innego niż u siebie pierwsze co powiedziałem „Jeżeli będziecie chcieli mnie nawrócić na jasną stronę od razu zabije” Yoda przytakną i powiedział „jestes wysłannikiem ciemnej strony nie da się Ciebie nawrócić chociaż wielka szkoda” powiedziałem że mam gdzieś tę cała wojnę, żeby przestali szykować armię oraz szkolić Jedi, Yode to zaciekawiło ale kontynuowałem że jeśli będzie wojna nie będę się martwić o nic, i zabije wszystkich Jedi co do jednego, wtrącił się Luke jak Ty możesz zabić wszystkich Jedi skoro z nami miałeś problem, wybuchłem śmiechem wyczułem gniew w Luku, zapytałem się co czują gdy widzą tysiące Jedi bez głów leżących martwych na ziemi, bo ja czuje się świetnie Luke był niewyobrażalnie zły pomyślałem że może uda mi się go przeciągnąć na ciemną stronę ale był tu Yoda kazał Lukowi wyjść a mi przestać, po chwili kazał wyjść wszystkim i zostawić nas samych , Yoda zapytał się czy może zobaczyć mój miecz, dałem mu go bez wahania Gdy Yoda go dotkną od razu wypuścił jak by go sparzył-„ Twój miecz jest cały przepełniony nienawiścią dlatego ma czarne ostrze, udało to się tylko jednemu Sithowi tysiące lat temu nazywał się tak jak Ty właśnie się nazwałeś „Lordem Nitronem”-„ to ja, wróciłem by się zemścić i zniszczyć was wszystkich czas już na mnie” wstałem i wyszedłem, byłem z siebie zadowolony, wsiadłem na statek i poleciałem na planetę mojego mistrza by mu opowiedzieć o wszystkim.

Część dziewiąta:

Kilka godzin później gdy opowiedziałem wszystko Mistrzowi, natychmiast kazał wszystkim Sithom trenować i szykować się do wojny, podzieliliśmy wszystkich Sithów na dziesięć zespołów każdy zespół miał swojego mistrza ja byłem na czele jednego z nich i musiałem wyszkolić dwa tysiące Sith, szkoliłem ich jak tylko potrafiłem, dużo już umieli, ale co dzień mówili mi że bardzo im pomogłem i wiele nauczyłem, wiedziałem że musze przeżyć by wrócić do domu, do Moniki, nie mogłem teraz o niej myśleć szkoliłem wszystkich Sith przez cały rok, sam ucząc się i udoskonalając zmysły, został tydzień do wojny wszyscy się szykowali przywoływali najgorsze wspomnienia Ostatniej nocy przed wojną znów śniła mi się Monika, w tym śnie nic się nie zmieniło nadal mnie odpycha lecz w drugim śnie widziałem śmierć wszystkich Sith włącznie z Mistrzem ja się jeszcze jakoś trzymałem na nogach, zbudziłem się zlany potem i poszedłem się wykąpać, po posiłku wsiadaliśmy do statku i ruszaliśmy na republikę, na jednym statku byłem ja z Mistrzem i postanowiliśmy walczyć razem kazał mi być bez litosnym i zabić każdego kto nie był ubrany jak Sith, dolecieliśmy już przed orbitą planety zostaliśmy zaatakowani jednak mieliśmy najlepszego pilota i dostaliśmy się na planetę szybko wysiedliśmy włączyliśmy miecze i od razu zaczęliśmy zabijać Jedi oraz cywili przebijaliśmy się z mistrzem przez nich jak przez gorące masło padali jedne za drugim mój czarny miecz wbijał się w Jedi, podczas tej walki nagle wyczułem że ktoś mierzy do mojego Mistrza z lasera snajperskiego, czekałem aż Tylko wystrzeli, nie musiałem długo czekać natychmiast odbiłem pocisk snajperowi w głowę, powiedziałem mistrzowi że lęce na dachy tam będę zabijał Jedi oraz snajperów mistrz się zgodził się pobiegłem gdzieś gdzie stały dwa budynki w miarę blisko siebie i skakałem z jednego na drugi i tak coraz wyżej aż w końcu doleciałem na szczyt na jednym z dachów był snajper który miał jeszcze granaty spaliłem go moim piorunem i postanowiłem porzucać granatami w dół by Jedi polatali troszkę siedme granatów poleciało w Jedi zawsze jakieś trzysta Jedi mniej, Jedi zaczęli uciekać ale my zabijaliśmy ich dalej nagle wszyscy usłyszeliśmy głos Yody który przemawia przez jakiś mikrofon, przestańcie zabijać niewinnych oraz Jedi znam lepsze rozwiązanie krzyknąłem jakie, Yoda odrzekł stoczymy walkę ośmiu na ośmiu ta ósemka która przegra usuwa się w najdalsze zakątki wszechświata i tam żyje mój Mistrz zaczął się śmiać ale mu powiedziałem że to dobry pomysł w końcu i tak wygramy Jedi się usuną gdzieś daleko wszyscy o nich zapomną a my ich zniszczymy gwiazdą śmierci i pełno Sith żyje Mistrzowi to się spodobało ostateczna odpowiedź….

Część dziesiąta/1:

Brzmiała „TAK, ZGADZAMY SIĘ’ Arena już czekała na Arenie stali najsilniejsi Jedi- Yoda, Anakin. Luke, Leia, Kyle, Dooku, Obi-van-Kenobi oraz Windu, My też wystawiliśmy ósemkę, lecz chyba walczyć będę tylko ja oraz Mój Mistrz, wszyscy naraz mieli walczyć, uzgodniłem technikę z Mistrzem i pięcioma Sithami jak będziemy przegrywać czy któryś zostanie ranny mają wkroczyć włączyliśmy miecze z mistrzem i zaatakowaliśmy Jedi, wyszło tak że czterech Jedi na jendego Sith, wiedziałem że nie mogę się bawić przecież atakują mnie z czterech stron więc wybiłem się jak najwyżej potrafiłem i lądując mój czarny miecz był już w głowie Luke-a szybko siołem rękę Kyle-owi i zaraz głowę Anakin był blisko by mnie zranić jednak przeciąłem go w pół szybki skok i Obi Wan został przecięty od kroku po samą głowę pomogłem mistrzowi gdy został już tylko Yoda powiedziałem że moja wojna już się skończyła dla siebie ją wygrałem biorę statek i lecę na Ziemię Mistrz krzykną że nigdy że mam zostać z nim i zabić Jedi, ze nie mogę od tak odejść, zapytałem bo co ?- bo jeżeli odejdziesz Gwiazda śmierci zniszczy cała twoją planetę wraz z Tobą to mnie bardzo zabolało wróciłem na arenę i postanowiłem zabić swojego mistrza mistrz wyją miecz i mnie zaatakował był to ciężki pojedynek obydwaj używaliśmy Mocy oraz prędkości i siły fizycznej po trzy godzinnej walce udało mi się obciąć mu rękę mój Mistrz błagał mnie o litość że bardzo dużo mu zawdzięczam, to prawda ale nie mogę narażać ludzi na Ziemi więc obciąłem mu głowę, i ogłosiłem się „IMPERATOREM” nakazałem By Sith się pogodzili z Jedi by niebyło już wojen między nimi ze razem wspólnie stworzą najlepszą i najsilniejszą armie we wszechświecie Sithom to się nie podobało ale to zrobili pogodzili się z Jedi ogłosiłem Yode dowódcą obydwu ras i kazałem by przyleciał tu mój statek ponieważ chcę wracać na Ziemię Yoda podziękował mi, ale nic więcej nie mówił gdy wsiadłem na statek tylko pomachałem wszystkim i ruszyłem do domu, w końcu lecę do domu po tych dziesięciu latach, po kilku miesięcznej podróży byłem już na Ziemi, zostawiłem statek na środku ulicy i natychmiast zadzwoniłem domofonem do domu, jednak jej niebyło, jej mama odpowiedziała że jest na basenie nic Niechciałem już słyszeć wsiadłem na statek i przeleciałem nim te pięćset metrów lądując koło odry wysiadłem i przeskoczyłem bramkę kilku ochroniarzy kazało mi wyjść lecz ogłuszyłem ich mocą, zdjąłem kaptur z głowy i rozglądałem się za Moniką, wszyscy patrzyli się na mnie jak na dziwaka, ale tak byłem ubrany, jak zakonnik, takie stroje noszą Sith, szukałem jej po całym basenie jednak nie znalazłem ale za to spotkałem chyba kogoś znajomego nie byłem pewien każdy się na pewno zmienił wciągu dziesięciu lat, odpuściłem zobaczyłem koleżankę byłem pewien że ją znam niektórzy się nie zmieniają podszedłem do niej i powiedziałem „Cześć Marta” Marta się odwraca i mówi-„cześć kim jesteś” zaśmiałem się lekko i powiedziałem że Adrian ten którego porwał statek ze szpitala-„niemożliwe”-„ale jednak” zaraz znalazła się w moich ramionach, zapytałem się gdzie jest Monika, Marta odrzekła zaprowadzę Cię pokazała mi Monikę była naprawdę piękna dużo piękniejsza niż kiedy z nią byłem, podszedłem do niej i w tedy mi się przypomniały sny i w myślach nazwałem się głupkiem przecież wiedziałem jak Ona wygląda, podszedłem i się przywitałem, Monika spojrzała na mnie z jakimś niedowierzaniem, Marta powiedziała Monice że to Adrian, ten porwany ze szpitala, Monika miała łzy w oczach jednak podszedł do niej jakiś facet objął ją i zapytał co się stało kochanie, mój gniew niemiał sobie równych byłem tak wściekły że zrobiło się kilka fontann w basenie, Monika krzyknęła „PRZESTAN, ODEJDŹ Z MOJEGO ŻYCIA, ZNIKNOŁEŚ NA DZIESIĘĆ LAT, JAK ŚMIESZ MI SIĘ NA OCZY POKAZYWAĆ!!!!”

Część dziesiąta/2:

Te słowa bardzo mnie uderzyły oraz zabolało mnie to bardzo, nie mogłem się opanować , zapytałem się kim jest ten koleś i się dowiedziałem że to mąż Moniki, załamałem się i byłem wściekły i jeszcze ten typ podchodzi do mnie i mnie popycha mówiąc bym odszedł, byłem zły i powiedziałem mu by mnie nie dotykał bo straci ręce szybciej niż myśli, i że będę tu stał odepchną mnie jeszcze raz i to był jego błąd przeciąłem mu ręce mieczem, wszyscy ludzie spojrzeli na mnie ze strachem wyczułem to, mąż Moniki krzyczał Monika też krzyczała ale na mnie że jestem nic niewartym śmieciem i że mnie nienawidzi i bym wracał do kosmosu, bo tam moje miejsce, postanowiłem odejść z jej życia raz na zawsze, ktoś powiedział bym stąd szedł że to nie miejsce dla mutantów , odpowiedziałem że jestem Sith i go spaliłem moim piorunem, wsiadłem do statku i udałem się na jakieś bezludnej miejsce wiedziałem że niema miejsca dla mnie nigdzie ani tu ani wśród Sith i Jedi mój miecz był ciemniejszy od nocy przyszykowałem sobie miejsce spoczynku, wbiłem sobie miecz w brzuch, wiedziałem że zaraz umrę wyłączyłem miecz i położyłem go sobie na brzuchu, zdarzyłem podpalić swoje łoże śmierci, spłonąłem wraz ze mną spłonęła Moc, duch, żałowałem tylko że swym powrotem zniszczyłem Monice życie. Spaliłem się doszczętnie został tylko popiół.

I tak się kończy moja opowieść o Ziemskim Sith wszelkie uwagi oraz niedociągnięcia lub pomysły proszę słać na E-mail [email protected]

Zapraszam też na strony:
www.darklibrary.glt.pl więcej już naprawdę super Opowiadań
www.kodclan.za.pl Strona mojego clanu







 + DODAJ NOWY TEMAT 




--------------------------------------
Autor: [FPP]x44dhu
Aktualizacja: 03·12·2004 - 12:01



 : DRUKUJ 

     




   


f·p·p · p·r·o·d·u·c·t·i·o·n·s © 2000-2005 f·p·p productions. Skontaktuj się z nami w celu uzyskania dodatkowych informacji.
Przeczytaj reklama z nami, aby dowiedzieć się jak ukierunkować swoje produkty i usługi do graczy.


Dzisiaj jest Niedziela · 5 Maja · 2024
Strona wygenerowana w 0.074673 sek.