f·p·p · p·r·o·d·u·c·t·i·o·n·s   GRY | SERWERY GIER | BANNERY
 



 
 
 





  f·p·p · j·e·d·i ·k·n·i·g·h·t | Dark...

Twórczość

Darkman

Ostatnia próba


    Po powrocie do pokoju zastałem mistrza Durrona siedzącego na łóżku. Spoglądał on na stolik, na którym leżało otwarte pudełko z częściami do mojego nowego miecza. Obok znajdowała się też taca z sucharkami i dzbanek wody. Mistrz spoglądał na mnie z zaciekawieniem.
- Na pewno jesteś gotowy? – zapytał.
- Chyba tak. Odparłem.
- Chyba? Czyli nie jesteś pewien? Jedi musi być pewny swoich decyzji i liczyć się z konsekwencjami ich podejmowania. Nie możesz się wahać.
- Tak mistrzu... Jestem pewien.
- To dobrze. Oto części, które wybrałeś oraz trochę jedzenia. Pamiętaj, że podczas tworzenia miecza musisz być maksymalnie skoncentrowany, a jedyna drogą jest medytacja. Nie będę ukrywał, że ta próba może potrwać bardzo długo. Wszystko zależy od indywidualnych predyspozycji każdego z nas. Pamiętaj też, aby postępować zgodnie z moimi instrukcjami.
- Tak, mistrzu.
- Zatem usiądź, a ja zajmę się przygotowaniami. – rzekł mistrz wstając z łóżka i wskazując je ręką.
Uczyniłem, jak nakazał. Zająłem miejsce i czekałem, aż mistrz rozłoży wszystkie elementy przede mną, po mojej lewej stronie położył tacę z jedzeniem, a po prawej ładowarkę do baterii zasilającej miecz. Usadowiłem się wygodnie i ostatni raz rozglądnąłem do o koła. Mistrz wychodząc jeszcze raz powtórzył, żebym się skoncentrował, a następnie opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.

    Nie pozostało mi nic innego, jak tylko rozpocząć medytacje. Zamknąłem więc oczy i skoncentrowałem się na elementach. Po pewnym czasie wyczułem moc przenikającą, nie tylko moje ciało, lecz wszystko co mnie otaczało. Oddychałem miarowo i pozwoliłem wszystkim myślom opuścić mój umysł. Całą uwagę skoncentrowałem teraz na czarnym cylindrze. Uniosłem go i zintensyfikowałem przepływ mocy. Chwilę potem umieściłem w nim kondensator energii odpowiadający za spójność ostrza. Następnie zamontowałem osłonę, która miała chronić dłoń przed promieniem. Kolejnym elementem był przycisk aktywujący i inne drobne części ruchome. Co jakiś czas przegryzałem herbatnika i łykałem wody. Przyszedł czas na umieszczenie baterii oraz kryształów. Wszystkie części pasowały idealnie, ponieważ moimi ruchami kierowała moc. Trochę więcej czasu zajęło podłączenie wszystkich kabelków, a to ze względu na ich ilość. W końcu uznałem, że wnętrze jest już gotowe i złożyłem dwie części cylindra razem. Teraz przyszła pora na elementy ozdobne, a także rękojeść.

    Poczułem się szczęśliwy, gdy zbliżałem się do końca pracy. Jednak teraz pozostała mi do wykonania najważniejsza i najtrudniejsza czynność. Mistrz Durron wiele razy powtarzał mi jak ważne jest pierwsze ładowanie baterii. To właśnie wtedy wszystkie elementy miecza spajają się w całość. Skoncentrowałem się, a następnie podłączyłem ładowarkę. Od razu poczułem energię napełniającą baterię, a dzięki mocy rozszerzyłem zasięg jej działania na cały miecz. Mikroskopijne szczeliny między częściami zasklepiły się, jakby w ogóle ich tam nie było. To właśnie dzięki temu broń rycerzy Jedi jest niezwykle wytrzymała. Po zakończeniu ładowania trzymałem w ręku mój nowy miecz. Otworzyłem oczy by spojrzeć na swoje dzieło. Widok zaparł mi dech w piersi. Czarny cylinder z szarą rękojeścią i ciemno zielonymi ozdobami, przypominającymi pnącza oplatające oba końce broni. Z trudem wstałem, gdyż zdrętwiały mi mięśnie nóg, lecz prosta technika Jedi przywróciła krążenie krwi. Aktywowałem ostrze. Wysunęło się z sykiem i oświetliło pokój niebieskim światłem. Wszystko działało bez zarzutu. Machnąłem na próbę z lewej i prawej strony, zakręciłem młynek, ciesząc się jak małe dziecko. Wiedziałem, że to nie zabawka, jednak nie mogłem się powstrzymać.

    W pewnym momencie wyczułem za drzwiami ruch. Akurat zgasiłem miecz, gdy drzwi zostały otworzone i do pokoju wszedł złocisty robot protokalny. Od razu skojarzyłem go z tym, którego poznałem podczas podróży do akademii.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale jest pan proszony do jadalni. – rzekł robot.
- Oczywiście. Prowadź. – odparłem, ruszając za nim.
Wychodząc zerknąłem na łóżko i dopiero teraz zauważyłem straszny bałagan. Wszędzie porozrzucane były okruszki, a gdzie niegdzie koc był osmolony. Sam też nie wyglądałem zbyt korzystnie. Mój płaszcz Jedi był przepocony, pomięty i co tu dużo mówić, po prostu śmierdział. Jednak nie miałem czasu, aby się umyć i przebrać. Przeczucie mówiło mi, że stało się coś złego.

    W jadalni zastałem Kypa, Skywalkera oraz przewodniczącą Nowej Republiki wraz z mężem. Oczy wszystkich zwróciły się w moim kierunku, lecz mój wygląd nie zdziwił nikogo. Podszedłem do zgromadzonych osób i przywitałem się skinieniem głowy. Z ich twarzy wnioskowałem, że sprawa jest poważna.
- Długo kazałeś nam na siebie czekać. – rzekł mistrz Durron z lekkim uśmiechem.
- Długo? Przecież dopiero co zakończyłem próbę. – mówiąc to wyciągnąłem przed siebie miecz.
- Czy mógłbym go obejrzeć? – spytał Skywalker.
- Naturalnie. - przekazałem mu broń.
Dokładność badania pozostawiała moim zdaniem wiele do życzenia, gdyż mistrz Jedi wpatrywał się chwilkę w miecz, a następnie mi go zwrócił.
- Doskonała robota. Gratulacje. Przeszedłeś tą próbę.
- Więc jestem Jedi? – zapytałem.
Na chwilę zapadła cisza. Zdziwiłem się, ponieważ spodziewałem się natychmiastowej odpowiedzi twierdzącej. Moje zdziwienie przeradzało się w niepokój, gdy w końcu przewodnicząca zabrała głos:
- Nie jesteś jeszcze Jedi. Pozostała jeszcze jedna niedokończona sprawa... Musisz stanąć przed Radą Jedi i przyjąć ich wyrok za zabicie strażników.
Miałem właśnie coś powiedzieć, jednak przywódczyni podniosła rękę, nakazując mi ciszę.
- Wiemy ile osiągnąłeś w akademii, a także o twoich dokonaniach podczas bitwy. Jednak uzgodniliśmy, że sąd nad tobą należy do świeżo utworzonej rady, w której zasiądą między innymi ja i mistrz Skywalker... Właściwie to nie będzie sąd, tylko kolejna próba, mająca na celu sprawdzenie twoich predyspozycji.
- Rozumiem...
Wszystkie moje obawy rozwiały się, gdy na twarzy mistrza Durrona pojawił się szczery uśmiech zadowolenia. Jedynie martwiło mnie spojrzenie Hana Solo, który obserwował mnie uważnie od samego początku rozmowy. Jego wzrok działał jak paralizator, więc starałem się nie spoglądać mu w oczy. Chyba mi nie ufał. Z resztą wcale mu się nie dziwię. Przecież na pewno dowiedział się o moim spotkaniu z Jainą.
- W takim razie to wszystko. – rzekł Skywalker. – Leio chciałbym z tobą omówić pewną sprawę. Czy możemy udać się do mojej komnaty?
- Naturalnie.
- W takim razie ja zajrzę na Sokoła. – wtrącił się Solo.
Mówiąc to podnieśli się z miejsc, a następnie opuścili jadalnie głównym wyjściem, pozostawiając Kypa i mnie samych. Mistrz podszedł do dyspozytora dań i wcisnął kilka przycisków. Po chwili wrócił do stolika i położył na blacie dwie tace z ładnie wyglądającymi daniami. Przywołał mnie skinieniem ręki.
- W nagrodę za zakończoną sukcesem próbę, należy ci się nagroda.
- Dziękuję mistrzu.
Usiadłem i natychmiast wziąłem się do jedzenia. Nie sądziłem, że byłem aż tak głodny.

    Połowa dania znikła w ciągu minuty. Skutkiem szybkiego jedzenia był skurcz żołądka, wywołany nadmiarem pokarmu. Musiałem troszkę zmniejszyć prędkość. Postanowiłem w końcu zadać mistrzowi nurtujące mnie pytanie:
- Jak długo trwała moja próba?
- Rekordu nie pobiłeś, ale i tak się uwinąłeś. Zajęło ci to nieco ponad trzy tygodnie.
- Trzy tygodnie?!
- Tak. Czasami trwa to znacznie dłużej, nawet do trzech miesięcy...
Pokiwałem z niedowierzaniem głową i wziąłem kilka kęsów dania. Smakowało dobrze. Mięso przypominało knuxa, ptakopodobnego stworzenia z planety, na której żyłem jako chłopiec. Jednak dodatki jak makaron i dziwna zielenina nie przypadły mi do gustu. Spojrzałem na tackę mistrza, lecz była wciąż pełna. Kyp wydawał się zamyślony, a gdy zauważył, że go obserwuję rzekł niechętnie:
- Powinieneś jeszcze o czymś wiedzieć. Prowadziliśmy dochodzenie w sprawie ataku na akademię i straciliśmy kontakt z jedną grupą.
Przerwałem jedzenie i natychmiast zapytałem kto to był.
- Mara Jade i jej uczennica Jaina.
- Co?! Czemu nikt ich nie szuka? Musimy natychmiast...
Nie dokończyłem zdania, gdyż grymas twarzy mistrza Durrona sprowadził mnie na ziemię.
- Myślisz, że mistrz Skywalker nie szukałby swojej żony i siostrzenicy? Nie wiemy gdzie są, ale jesteśmy pewni, że żyją...
- Chcę pomóc w poszukiwaniach.
- Wiem, jednak teraz masz inne sprawy na głowie. W ciągu ostatnich dni wzrosła liczba ataków na Nową Republikę. Rycerze Jedi zostali poproszeni o pomoc w ochronie najważniejszych osobistości oraz w zidentyfikowaniu napastników. Za dwa dni lecimy na Courscant, a do tego czasu musisz odpocząć i nabrać sił.
- Rozumiem. – odpowiedziałem spuszczając głowę.
- Twój trening dobiegł końca, lecz jeszcze wiele przed tobą. Mam tylko nadziej, że potrafiłem pokazać ci jak silna jest jasna strona mocy.
- Tak, teraz to widzę. Jednak czy wszystko czego nauczyłem się wcześniej jest bezużyteczne?
- Powtórzę ci słowa starego mistrza „ Jeżeli wykorzystasz gniew, strach, agresję to sługą ciemnej strony mocy się staniesz”. Pamiętaj, że to ty decydujesz o swym życiu. Wyczuwam w tobie ciemną stronę... Wystrzegaj się jej, gdyż może doprowadzić cię ona do zguby. Cierpliwości mój uczniu, tylko tego musisz się jeszcze nauczyć. Wszystko przyjdzie z czasem...

    Zapadła cisza, która pozwoliła mi zastanowić się nad słowami mistrza. Sam dziwiłem się, że przyjęcie nauk jasnej strony przyszło mi tak łatwo. Musiało się przyczynić do tego te kilka lat po śmierci Izqla, mojego dawnego mistrza. Szukając pomsty zapomniałem o naukach Sithów i stałem się zabójcą na usługach ciemnej strony mocy. Dopiero walka ze Skywalkem oraz pobyt w akademii otworzyły mi oczy. Kyp ma rację jeszcze dużo muszę się nauczyć.
- Nie zawiodę cię mistrzu. Obiecuję.
- Wierzę w to... Dokończ posiłek i odpocznij. To rozkaz.– mówiąc to wstał, wziął swoją tackę i ruszył ku wyjściu.
Odprowadziłem go wzrokiem, a następnie skupiłem się na posiłku. Sprzątnąłem ze stołu i postanowiłem wrócić do pokoju. Krocząc korytarzami myślałem o Jainie. Uratowała mi życie w czasie bitwy, więc teraz ja muszę pomóc jej. Przypomniałem sobie naszą rozmowę z przed trzech tygodni. Staliśmy wtedy przytuleni w na szczycie świątyni i oglądaliśmy płonący transportowiec. Właśnie! Bez namysłu pobiegłem do turbowindy. Wchodząc na dach rozglądałem się za wrakiem olbrzymiego statku, jednak nigdzie nie mogłem go dostrzec. Dopiero gdy podszedłem do krawędzi zauważyłem ogromną przestrzeń, na której pracowało wiele maszyn. Spalone drzewa wycięto, lecz okolica wciąż przypominała o wydarzeniach sprzed trzech tygodni.

    Więc życie w akademii wróciło do normy. Jedi i technicy przywrócili okolicę do ładu, a mi nie pozostało nic innego jak powrócić do pokoju i posprzątać go. Uniesienie wszystkich okruszków i wrzucenie ich do kasza oraz wymiana koca w magazynie nie sprawiły mi zbytniej trudności. Jednak czułem się strasznie zmęczony. Wprawdzie trans jedi pozwala odpocząć i zregenerować siły, lecz podczas próby ciągła koncentracja wyczerpała je doszczętnie. Postawiłem miecz na stoliku i położyłem się. Powieki opadły mi momentalnie. Zapadłem w głęboki sen...





Temat Autor Data  
Nowe i więcej
=FBB=Darkman 02·11·2003-04:01  


 + DODAJ NOWY TEMAT 




--------------------------------------
Autor: Mejziq
Aktualizacja: 04·12·2003 - 05:00



 : DRUKUJ 

     




   


f·p·p · p·r·o·d·u·c·t·i·o·n·s © 2000-2005 f·p·p productions. Skontaktuj się z nami w celu uzyskania dodatkowych informacji.
Przeczytaj reklama z nami, aby dowiedzieć się jak ukierunkować swoje produkty i usługi do graczy.


Dzisiaj jest Poniedziałek · 6 Maja · 2024
Strona wygenerowana w 0.069703 sek.